Obserwatorzy

1: Toast.

Ofiary nieudolnego odpalania fajerwerków towarzyszą każdemu Sylwestrowi. Czekajmy na bilans zysków i strat w ludziach; Telewizja, internet i prasa zapewne niedługo podadzą go do wiadomości publicznej, a wtedy my, zwykli obywatele, po raz kolejny rozpoczniemy dyskusję na temat tego, jak bardzo petardy są niebezpieczne - by niedługo, bo za jedyne trzysta sześćdziesiąt pięć dni znów potulnie pomaszerować po reklamowaną superwyrzutnię do Kerfura czy innego Tesko. Niektórzy wyjdą z tego cało, inni skończą bez jakichś istotnych członków bądź z pokiereszowaną facjatą. I tak rok po roku, o ile coś lub ktoś nie przerwie nam tego beztroskiego świętowania.

Był kiedyś chłopak, który czekał na północ, by złożyć pewnej dziewczynie życzenia noworoczne. Zdenerwowany i pełen wątpliwości, ściskał telefon komórkowy od pół godziny wstecz, a kiedy kościelne dzwony wybiły dwunastą, wykręcił numer do swej umiłowanej i gryząc paznokcie, wsłuchiwał się w miarowy sygnał połączenia, zakłócany nieco przez huk fajerwerków i wrzask ludzi na podwórzu.
Nie odebrała. Dwunasta minęła, więc w końcu wysłał damie swojego serca ambitne "Szczęśliwego Nowego Roku" pięć po dwunastej. Było mu trochę głupio.

Wspomnienia minionych prywatek są dziś bardzo wyraźne. Zwłaszcza, jeśli Sylwester spędzamy samotnie. Ale jeśli ktoś nie ma wspomnień związanych z imprezami, na których w końcu nigdy nie był (lub ich zwyczajnie nie pamięta), pozostaje mu jedynie wyobrażanie sobie tego, jak mogłyby one wyglądać.

Wznieśmy toast za utraconych przyjaciół, którzy porzucili nas jakby kilka dni temu; Wznieśmy toast za piękne dziewczęta i przystojnych młodzieńców, którzy złamali nam serca jakby wczoraj; Wznieśmy toast za krewnych, sąsiadów i przypadkowych ludzi; Wznieśmy toast za nadchodzące miesiące, by minęły szybko i bez zbędnych komplikacji.
Gotowi do toastu? Wznosimy kieliszki. Szkło dźwięczy. Duszkiem wychylamy słodko-gorzką zawartość.

Witaj, 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz