Obserwatorzy

2: Ludzie stronniczy.

Lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia. Grudniowy wieczór, na dworze śnieg.
Troje dzieci i ich matka (wory pod oczami, trzęsące się dłonie, chrypa w głosie, kiedy krzyczy odsuń się) blokują od wewnątrz wejście do kuchni, bo pijany ojciec siłą próbuje wedrzeć się do środka.
Uderzenie w drzwi. Jedno. Drugie. Bełkotliwe przekleństwa i wywrzeszczane groźby przeplatają się z następującymi po sobie hukami. Będący w alkoholowym cugu facet napiera na drzwi coraz mocniej, uderza w nie pięściami. Szyba nie wytrzymuje; Strzaskane szkło ląduje na zimnych kaflach świeżo wyszorowanej posadzki.
Potem już tylko dzieci, które schowane pod stołem przysłuchują się pijackiej awanturze. Potem już tylko w tamtych czasach mało kto nie pił, wybaczam.

Wigilia 198X, kierownik zakładu metalurgicznego rozlewa wytrawne wino do dwóch stojących na przykrytym odświętnym obrusie kieliszków, po czym wyciąga z szuflady sekretarzyka talię kart. Siada na fotelu, zapala świeczkę; Jego niepełnoletni pasierb tasuje i rozkłada, chytrym spojrzeniem taksuje butelkę i po chwili sączy trunek z naparstka. Paląca w oknie matka nuci pod nosem Lulajże Jezuniu w oczekiwaniu na zapowiedzianych gości.
Potem już tylko zabawa i świętowanie, potem już tylko dręczyliście mnie przez całe życie, nienawidzę was za to.

Są ludzie opisywani i ludzie, którzy opisują. Ludzie, którzy znają i ci, którzy są znani.
Pełnię funkcję człowieka zza biurka. Jestem formalistą, spisuję obiektywną prawdę i dopiero, kiedy takowa zostanie już przelana na papier, doprawiam ją tym, co uważam za decydujące - osobistym spojrzeniem. Intymną refleksją. Rzucam cień jednym zdaniem, skąpym słowem, odpowiednio dobranym znakiem; przekłamuję barwy, tak jak nocą światło ulicznych latarni zmienia kolory okolicznych budynków. To moja praca - nie zawsze prosta, nie zawsze opłacalna, nie zawsze dająca satysfakcję.

Zbyt często bowiem ludzie strony czynnej (a więc ci, co opisują, znają, zmieniają, tworzą, wykorzystują i mordują) umierają z zajadłej, obsesyjnej, rozjątrzonej zazdrości w stosunku do ludzi strony biernej (czyli, analogicznie, do ludzi opisywanych, znanych, zmienianych, tworzonych, wykorzystywanych i mordowanych). Zazdrość ta jest tak silna, że w końcu rozszczepia się i uderza w każdym możliwym kierunku, atakując wszystko i wszystkich, włączając w to również osobę zazdrość odczuwającą (o,tak!). Veni, vidi, ale brak tu zwycięstwa; Nie będę walczyć z własną ułomnością, bo niewątpliwie przegram.

Ludzie strony czynnej są różni - nie wszyscy tak bardzo poszkodowani swoją czynnością. A strona bierna? Ma dar do bycia zauważaną. Inteligencja połączona z charyzmą, poczucie humoru i łatwość nawiązywania kontaktów z innymi, głupota z pociągiem do skandalu, talent oraz wytrwałość - dowolna konfiguracja, dowolne cechy charakterystyczne - powinny po prostu tworzyć samozapalającą się mieszankę. Kiedy widzimy ludzi świecących własnym wewnętrznym światłem, mówiących trafnymi słowami, które zdają się wypływać z ich ust niemalże bezwiednie i zachowujących się z taką lekkością i naturalnością, że odnosimy wrażenie znania ich od zawsze - to właśnie oni.
Ja nazywam ich ludźmi strony biernej.

Ludzie strony biernej mogą być jednocześnie ludźmi strony czynnej, ale ludzie strony czynnej nigdy nie będą ludźmi strony biernej. Z tą iskrą trzeba się urodzić. I nie, nie da się jej pomylić z niczym innym. Nikt natomiast nie zbadał jeszcze wzajemnej reakcji przedstawicieli pierwszej grupy na reprezentantów drugiej - być może bierni są tak (jak opisano wyżej) odbierani jedynie przez czynnych? Póki co nie da się tego jasno określić.

10 komentarzy:

  1. Jakim cudem ty jeszcze nie masz komentarzy?? To są fascynujące rozmyślania. Rozważasz i nazywasz rzeczy, o których ponad połowa społeczeństwa nigdy nie pomyślała. teraz cały czas zastanawiam się, którą stroną jestem. Wolałabym bierną, to chyba oczywiste, zawsze chciałam być czynnikiem obserwującym i opisującym życie, takim narratorem poza wydarzeniami. Nie sądzisz, że to trochę boskie? Oczywiście bez przesady i porównywania się do bóstwa, ale ma pewne elementy.
    Chyba będę miała zaszczyt być pierwszym obserwującym! Nie zniechęcaj się, jest wiele myśli które powinnaś jeszcze przekazać, jestem tego pewna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo jest mi teraz miło. Naprawdę. Sam fakt, że ktoś to przeczytał już połechtał moje ego, a tu jeszcze takie piękne odniesienie do treści!
      To zdecydowanie trochę boskie. To kreacja. Tworzenie. Nie wszystkiego, ale tego, co uda nam się uformować.
      Bardzo dziękuję. Będę się starać.

      Usuń
  2. Taaakie to smutne :'c
    Obiektywna prawda to najlepsza prawda.
    Dziękuję Ci bardzo :)
    Masz całkowitą rację, ja to sobie nawet tańcze jak nikogo nie ma i spiewam, układam melodyjki. Dworce to miejsce, gdzie zbierają się specyficzni ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Dworce i ich klimat przyciągają odmienność.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Bardzo dojrzały i trudny tekst. Podziwiam cię za język! Jestem pod wrażeniem.
    Ale co do treści, nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Zastanawiam się teraz nad sobą do jakiej grupy ludzi należę. Zawsze uważałam siebie za obserwatora. Trzymam się na uboczu i przyglądam co inni robią. Porównuje to do siebie i bywają momenty zazdrości. Potem w nocy wymyślam historie podobne do zdarzeń co widziałam, a głowną postacia jestem ja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Czuję się doceniona. I jest mi niezmiernie miło.
      A więc działasz podobnie do mnie. Wydaje mi się, że w blogosferze jest sporo ludzie z czynnej strony - w końcu są tu, by opisywać.
      Momenty zazdrości są ciężkie, ale jakie to wspaniałe uczucie, dzierżyć w dłoni narzędzie do utrwalania chwili! Są plusy i minusy. Warto dostrzegać i jedne i drugie.

      Usuń
  4. Rany! Język, jakim się posługujesz po prostu mnie powalił. Dziewczyno, gdzie Ty się ukrywałaś przede mną do tej pory? Czy przed nami? Jesteś chyba tutaj od niedawna, inaczej już dawno zaczęłabym Cię podziwiać. :>
    Każdy z nas chciałby być stroną bierną i czynną jednocześnie, co oczywiście. jak trafnie zauważyłaś, nie jest możliwe. Osobiście znam sporo takich mieszanek wybuchowych, a przy tym mogę zdecydowanie stwierdzić, że należę do ludzi czynnych. Nie, na pewno nie chciałabym tego zmienić. Jest w tym coś pociągającego i - jak napisała Bukowina - boskiego. Pełna niezależność w tym, co się robi.
    To, co czasem dzieje się w mojej głowie, jest przerażające dla mnie samej. Jednak to jest rodzaj takiego energetycznego kopa, trzeba to z siebie wylać. Nie wszystko na szczęście ląduje na klawiaturze, a nawet jeśli, to jest skrzętnie ukrywane przed biernymi - w końcu nie byliby zadowoleni, wiedząc, że w mojej wyobraźni umierają każdego dnia, nie sądzisz?
    Nie jestem w stanie nic dodać do Twojego tekstu. Musisz wiedzieć, że perfekcyjnie to wszystko ujęłaś. Dawno nie czytałam czegoś tak refleksyjnego. Pozdrawiam tego kogoś, kto mieszka w Twojej głowie i dyktuje Twoim palcom magiczne słowa. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jako ja siedzę w blogosferze od długiego czasu, ale ja, jako autor tego bloga rzeczywiście dopiero co zaczęłam. Więc tym bardziej mi miło, że zyskuję odbiorców.
      Moc twórcza i moc sprawcza - tak to właśnie widzę - w ludziach strony czynnej to bardzo cenna rzecz. Dlatego uważam, że dobrze jest pisać. To jedna z dróg pozbycia się tej nawarstwiającej się frustracji życia codziennego, tej energii, siły do kreowania.
      Nie byliby. Chyba, że któryś z nich dostrzegłby w tym coś szczególnie romantycznego i znaczącego. Ludzie są specyficzni i te same rzeczy mogą na każdego zadziałaś w inny sposób. I to też jest fajne.
      Chylę czoła. Dziękuję i jest mi bardzo miło.
      Temu komuś, jak zakładam, też.
      Masz pozdrowienia od mojego wewnętrznego chochlika.

      Usuń
  5. Poruszasz dość trudne zagadnienia, co jest bardzo dobrym pomysłem, bo skłaniają do refleksji i zastanowienia się trochę nad sobą, nad swoim życiem. Ogólnie, to uważam siebie za Obserwatora, tak się zwę nawet w internetach i myślę, że tak rzeczywiście jest, że można mnie tymi waśnie słowami określić. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Doceniam, nawet bardzo.
      Obserwatorzy, ludzie stojący z boku stanowią podwaliny tego świata. I nie oznacza, że są lepsi od drugiej strony - to tylko ich zadanie, które zresztą sumiennie (i nie zawsze świadomie) wypełniają.

      Usuń