Obserwatorzy

4: Tchnienie.

Upływający czas niesie że sobą nie tylko smutek i nostalgię. Daje ulgę, zaciera gorzki posmak rozczarowań, uśmierza lęk i koi ból z dawna zadanych ran, jest jest opatrunek, jak powolne i spokojne zapadanie w sen.
Jak zanurzanie się w eterze.
Rok temu byłam inną osobą. Inaczej chorą, inaczej pustą, inaczej zdesperowaną. Pod płaszczykiem perwersji kryła się niewinność, która teraz sprzedałam, drogo, z dużym zyskiem, wymieniłam ją na uzależnienie i przyjemność z niego płynącą. Patrzę na dawną siebie z drugiej strony, obserwuję minione sekundy i moje niegdysiejsze poczynania - czasem z tęsknotą, czasem z rozbawieniem, rzadziej że złością. Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, jestem pogodzonaa z przeszłością. Problem polegała na tym, że znów się cofam, raz za razem stawiam kolejny krok w tył i teraz już tylko obawiając się o jutro.
Kiedyś wiedziałam, co przyniesie ranek. Dziś już nawet nie myślę, co może przynieść noc.
A ból i smutek śpiewają mi kołysanki o królach, paziach i królewnach. Słucham ich, ze łzami w oczah i rumieńcami na policzkach. Serce szepcze wciąż w tym samym rytmie: nie śpij. Nie śpij. Kto wie, czy ta noc nie jest ostatnią, nim Twoja nadzieja zginie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz